Jimi Hendrix pics picture
>> sobota, 26 lutego 2011
Lao Che w Semaforze
>> wtorek, 15 lutego 2011
12 lutego 2011 odbył się w Skarżyskim Semaforze koncert określanej mianem post-punkowej kapeli Lao Che
Wybierawszy się na ten gig zastanawiałem się czy warto, czy Lao Che trafia w moje gusta na tyle, by poświęcić 25pln i dwie godziny swojego czasu. Okazało się, że poświęcić trzeba było nie dwie a cztery godziny bo występ poprzedzony był przedstawieniem - humoreską pt. "jak nie umieć ustawić gratów na scenie i zwalać to sobie na wzajem" Kapela kłóciła się z akustykami, akustycy twierdzili, że rider kapeli nie jest możliwy do zrealizowania itd. Dwie godzinki w plecy.
Jak już się zaczęło to przez pierwsze trzy kwadranse zastanawiałem się czy w sali Semafora nie wybuchł przypadkiem wulkan. Kapela zagrała z jajem, jakiego dawno nie widziałem. Super wyekstrahowane emocje popłynęły ze sceny wprost w publike. Muszę przyznać, że nawet mnie, zazwyczaj statecznego kontempletatora koncertów wyrwało z butów i rzuciło w wir pogujących wariatów. Starałem się brzeżkiem, brzeżkiem bo w centrum młyna mógłbym nie przeżyć.
Po tych pierwszych chwilach energetyzujących a jakże, poświęciłem trochę czasu (jak zawsze) na przyjrzenie się:
a) gratom na jakich grała kapel + pracy backstage crew
b) publice
Ad. a)
rozbudowane instrumentarium. dużo przeszkadzajek, świetny klimat dawał sampler. Na wyróżnienie w jadłospisie zasługiwały dwa wzmaki gitarowe. Spięty grał na Mesa Boogie Lonestar 1x12 + Gibson Les Paul '60 Standard. Obok na scenie stał Marshall Bluesbreaker, który nie wiem co nagłaśniał. Nie jestem przekonany ale być może Spięty był spięty na dwa comba? druga opcja to podanie tam sygnału z klawisza. nie wiem w tej chwili.
Co do BC: koleżka, który obsługiwał odsłuchy został moim idolem miesiąca - widać, że człowiek charakterny a ja takich wręcz ubóstwiam.
Gostek od main console był odlepiony od realnej chwili i widziałem jak suwał suwakami wg wypracowanego planu gapiąc się przy tym raz to w sufit, raz to w monitory PA. luzak poczochrany do tego.
Ad. b) Pozytywnie mnie nastawił widok osób, które zawitały na ten koncert. Czułem się wręcz podniecony faktem, że wreszcie nie ma zawalenia siusiar, które tylko patrzają co by zabrylować. Wspaniale, wierzajcie mi jest być wśród kobiet, których czerwień ust wręcz woła o to by je zmiękczyć a falujące biodra, biusty i prężne łydki tworzą spektakl dla oka. Wspaniale jest patrzeć na dziewczęta, które pląsając wręcz wrzeszczą: "chce mi się! i chuj wam do tego!" Przyjemnym jest spojrzeć też z podziwem na mężczyzn, których fryzury szepcą: "jesteśmy na głowie, która myśli, pracuje i ma już wszystko"
Na ten koncert po prostu przyszli ludzie, którzy już mają swoje miejsce w życiu, którzy przyszli tam świadomie oraz Ci, którzy potrafią docenić artyzm, nawet ten wrzeszczony.
Z radością dochodzę do konkluzji: okazuje się, że warto w tym kraju jest robić zaangażowaną, ambitną i wysublimowaną muzykę, która i tak pchnie Cię w środek pogującego młyna.
poniżej linki do dwóch galerii z tego koncertu.
Y
galeria tsk24.pl
galeria skarzysko24.pl
Projekt Warszawiak - świezyzna
>> poniedziałek, 17 stycznia 2011
nigdy nie lubiłem projektów skierowanych w konkretne miasta a już na pewno nie rajcowała mnie wielkomiejska kreacja artystów opiewająca polską stolicę.
tym razem przekonałem się, że jest inaczej. po wizycie Łukasz Garlickiego (a raczej wizytach) w radiowej Trójce postanowiłem się jednak przełamać i sprawdzić what does it mean: projekt warszawiak.
okazało się całkiem miłe i fajne. urzekł mnie teledyski i całkiem nowa wersja piosenki: "nie masz cwaniaka nad warszawiaka". proszę dorgi czytelniku zanotować, że nie jest to remix ni nowy editing. to jest całkeim nowy song ze starym tekstem. linia melodyczna, podział i oczywiście sos są całkiem nowe. i bardzo fajne.
www.projektwarszawiak.pl
polecam poniższy klip bo warto. Garlicki świetnie wczuł się w rolę warszawskich elementów krajobrazu. podziwiam i obserwuję!





































